Uroczystość Objawienia Pańskiego,
powszechnie znana jako Święto Trzech Króli, to dzień dziś w jakiś sposób w
naszej świadomości zaniedbany. Pomijając fakt, że jest to uroczystość znacznie
starsza od obchodzonej 25. grudnia Uroczystości Narodzenia Pańskiego, nadal
zasługuje na szczególną uwagę, bowiem właśnie tego dnia czcimy ukazanie Bożej
mocy w Dziecięciu całemu światu – w szczególności poganom.
W
swojej symbolice nawiązuje ona do innych największych uroczystości roku
liturgicznego – Paschy i Pięćdziesiątnicy. Niezwykły jest fakt wpisania jej w
otaczający nasz Wszechświat; tak jak podczas Paschy odbywa się to poprzez
uwzględnienie pozycji Słońca i Księżyca, tu odwołania astralne odnoszą się do
tajemniczej gwiazdy na wschodzie. Z jednej strony pokazuje to fakt, że rodzący
się Zbawiciel jest zbawicielem całego Wszechświata. Po drugie pokazuje, że całe
stworzenie, nawet to nieożywione (ciała niebieskie) czczą przychodzącego na
świat materialny swojego Budowniczego. Po trzecie jest to ogłoszenie
rozpoczęcia dzieła zbawienia również dla pogan, gdyż tak jak do Żydów Bóg
zwrócił się przez anioła, do nich przemówił ich językiem, a więc przez znak na
niebie. A ponieważ dla pogan żyjących na wschodzie każde ciało niebieskie miało
moc boską, nowa gwiazda stała się zapowiedzią nowego porządku. I po raz kolejny
błędne wyobrażenia ludzkie Bóg potrafił wykorzystać na swój sposób.
Ojcowie
Kościoła mówią, że wraz z nadejściem Chrystusa wszelka uprawiana magia straciła
swoją moc. Nie było innej możliwości – skoro oparta była na działaniach
szatańskich musiała ustać w chwili, gdy na ziemi stanął Ten, przed którym
pierzcha każdy duch nieczysty. Magowie poszukiwali więc odpowiedzi na pytanie,
dlaczego nagle stracili moc czynienia rzeczy niezwykłych. I oto ujrzeli
gwiazdę, co jak wspomniano w poprzednim akapicie, stanowiło wymowny znak
pojawienia się nowej Boskiej Istoty. Ruszyli więc za nią, by znaleźć odpowiedź
na pytanie co się stało. Dla niektórych problemem jest pogodzenie ze sobą
faktów ujrzenia gwiazdy na wschodzie, następnie podążania za nią i przybycia ze
wschodu do Jerozolimy. Przecież skoro podąża się za gwiazdą jaśniejąca na
wschodzie, faktycznie zmierza się na wschód i przybywa z zachodu! Magowie więc
mogliby co najwyżej z Persji przejść do Indii! Jednakże musimy mieć świadomość,
że na co dzień posługujemy się tłumaczeniami tekstów natchnionych, które w
oryginale greckim mogą być równie dobrze zinterptetowane jako „gwiazdę we
wschodzie” (tzn. wschodzącą, czyli pojawiającą się na niebie), a nie „na
wschodzie” (Mt 2,2). Słowa „ujrzeliśmy gwiazdę na wschodzie” mogą być również
jak najbardziej logiczne, jeśli zinterpretujemy je jako skrót myślowy
„ujrzeliśmy gwiazdę (kiedy byliśmy) na wschodzie). Z pewnością interpretacji
tych słów może być jeszcze kilka.
Uroczystość
Objawienia Pańskiego to jednak nie tylko objawienie narodom pogańskim. W
tekstach liturgicznych tego dnia pojawiają się jeszcze dwa objawienia. Pierwsze
z nich to pierwsze w dziejach świata objawienie Trójcy Przenajświętszej w
chwili Chrztu Pańskiego, kiedy otwarły się niebiosa, usłyszeliśmy głos Ojca, a
na Syna stąpił Duch Święty w postaci gołębicy. To również objawienie Jezusa
Chrystusa jako Syna Bożego pełnego Bożej mocy podczas wesela w Kanie
Galilejskiej, kiedy to czyni On pierwszy swój cud, jeszcze przed rozpoczęciem
swojej publicznej działalności.
Przemek analizuje zapis nutowy |
Kilka osób z
naszego Projektu miało okazję w tym roku uczestniczyć w organizowanej przez
Szkołę Śpiewania Chorału tradycyjnej Wigilii Epifanii, połączonej wraz z Mszą
św. Uroczystości Objawienia Pańskiego sprawowanej w nadzwyczajnej formie rytu
rzymskiego. Celebracja miała miejsce w kościele pokamedulskim na warszawskich
Bielanach przewodniczył ks. Piotr Paćkowski z Lublina, a śpiewowi chórów
przewodniczyli kantorzy: Robert Pożarski i Marcin Bornus-Szczyciński.
ks. Piotr Paćkowski |
Tej nocy
zaznać można było jeszcze dwóch innych ważnych elementów Liturgii Objawienia
Pańskiego. Genealogia Pana Naszego Jezusa Chrystusa kończąca Matutinum wskazała
nam jego podwójne pochodzenie od Boga Ojca – zarazem bezpośrednio przez
napełnienie Duchem Świętym Maryi, a także poprzez pochodzenie Jego od Adama,
syna Bożego. Z kolei zaraz po fragmencie Ewangelii nastąpiło uroczyste
ogłoszenie nowego cyklu świąt paschalnych. Na melodię Orędzia Wielkanocnego Exsultet celebrans wyśpiewał daty
poszczególnych uroczystości związanych w Uroczystością Zmartwychwstania
Pańskiego w tym roku. I chociaż wydawałoby się to sprawą techniczną, to jednak
ta forma zapowiedzi układu kolejnego roku liturgicznego z pewnością daje okazje
do uświadomienia sobie, jak ważne są zapowiadane właśnie święta, a z drugiej
strony jak ważna jest uroczystość, którą właśnie przeżywamy, skoro właśnie
teraz ogłasza się Niedzielę Zmartwychwstania.
Uczestnictwo w
kilkugodzinnej nocnej wigilii przyczyniło się do licznych refleksji na temat
modlitwy oraz śpiewu chorałowego. Choć pod względem ludzkim śpiewanie banalnych
w swojej linii melodycznej psalmów na przemian ze skrajnie skomplikowanymi
responsoriami daje z jednej strony znużenie (te pierwsze), a z drugiej
zniechęca poziomem zaawansowania (te drugie), to kryje w sobie ogromną moc
medytacji. W którymś momencie nie istotne jest to, że wymowa łaciny nie jest
sprawą prostą, nie ważne nawet jest to, że mnóstwo dźwięków jest gdzieś obok. W
tym trwaniu na modlitwie otwiera się jakaś niezwykła przestrzeń mistycznego
dialogu, i nie chodzi o ziemski dialog chórów, ale o prywatny dialog z Bogiem.
Taka osobista epifania. Śpiew taki to z pewnością nie jest zadanie łatwe, nie
jest również dla estetów – bowiem liturgię tworzą w ten sposób wszyscy
zgromadzeni, bez względu na przygotowanie i umiejętności muzyczne. Widać więc,
że z zewnątrz to wszystko jest bez sensu: nie można zrozumieć żadnego słowa,
większość śpiewu muzycznie jest bardzo monotonna (albo tak wybujała, że tym
bardziej zamazuje i tak niezrozumiałe słowa), w kościele jest zimno (delikatnie
mówiąc), no i w ogóle jest środek nocy i środek lasu! A ile to trwa, i w kółko
to samo (w sumie 19 psalmów śpiewanych, a właściwie melorecytowanych w 3
melodiach). Dlatego z pewnością takie czuwanie jest swoistą weryfikacją siły
ducha, rzeczywistego nastawienia i prawdziwej chęci dialogu. A osobista relacja
z Bogiem jest obowiązkiem każdego katolika. A kiedy szukać swojego prywatnego
objawienia, jeśli nie w noc Objawienia?
Krzysztof
H Olszyński