Drugiego maja, na południu Polski, w Szczawnicy – pięknym i przyjemnym miejscu nad Dunajcem – udało nam się wszystkim spotkać kolejny raz w jednym miejscu. Każdy z innym bagażem, z wielu stron Polski, bo i z morskiego Sopotu czy Gdańska, Stargardu Szczecińskiego, stolicy, a nawet z Rzeszowa jechał z myślą, by otrzymać kolejne szlify swego głosu, a także odpocząć z przyjaciółmi od codziennych życiowych prac, czy wielkich miast. A myślę, że zdobyte tam wysokości, i te górskie, i dźwiękowe, były satysfakcjonujące dla każdego z nas.
Nasze górskie trasy, choć zaplanowane za biurkiem, w praktyce okazywały się o wiele ciekawszymi, spontanicznymi jak i bardziej wymagającymi szlakami. I tak na przykład dzień poświęcony atrakcjom po słowackiej stronie, wśród których był czternastowieczny Czerwony Klasztor, okazał się całodniową wyprawą przez kilka pięknych, łączonych szlaków. Nasza ufność w znakowanie tras lekko nas zwiodła, ale chyba nikt z nas tego nie żałował. Szlaki, które razem pokonywaliśmy, przyniosły wiele satysfakcji w pokonywaniu siebie; dawki niesamowitych upojnych dla oczu widoków, odmiennego klimatu niż po polskiej stronie Pienin, a czasem chwil nawet lekko zakropionych dreszczykiem na plecach.
Potem przyszedł czas na zetknięcie się z muzyką, czyli czymś, co ukochaliśmy
sobie nawet przed górami. Nasza mentorka od śpiewu – Irena Miękina – jest niesamowicie trafna w odczytaniu każdego swego ucznia. Widać przez to, że jest wyjątkowo uzdolniona nie tylko muzycznie, bo i jakże wrażliwa w podejściu indywidualnym do każdego uczestnika warsztatów z osobna! Wie, czego każdy z nas potrzebuje, poznaje indywidualne warunki i możliwości, otwiera, poprawia, szlifuje, a także, a może przede wszystkim dodaje odwagi! I tak też było i tym razem, kiedy słyszeliśmy opinie, że nastąpił pewien progres. Choćby minimalne wypracowanie czegoś odnośnie techniki warsztatu wokalnego dawało coś na kształt delikatnego uskrzydlenia. Każdy z nas miał swoje indywidualne spotkanie poświęcone emisji głosu, potem natomiast przyszła kolej na spojenie wszystkich naszych barw i dźwięków w całość i to jak najbardziej jednolitą!
Wspólnie pracowaliśmy nad techniką ogólną, jak i opracowaniem w szczególności trzech nowych utworów, które mamy w niedalekiej przyszłości wykonać na Mszy Świętej Prymicyjnej ks. Błażeja Samociuka, jednego z członków naszego Projektu. Po tym cudownym czasie przyszła chwila powrotu, która chyba zawsze nie jest łatwa, jednak w głowie mamy przyszłe ambitne plany. Już trwają dalsze przygotowania i próby na naszą niedaleką posługę muzyczną. Bo trudno jest długo wytrzymać bez tego co się uwielbia wspólnie robić :)
Jowita Sielska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz