Jedna z naszych Projektowiczek uczestniczyła ostatnio w tygodniowych rekolekcjach. Bazujące na modlitwie indywidualnej i silentium sacrum stworzyły niezwykły czas przemyślenia, a przede wszystkim przemodlenia swojego życia. I choć trudno mówić o tak osobistych przeżyciach, chciałaby się z nami podzielić krótkim świadectwem.
W zasadzie dzisiaj mija równy miesiąc kiedy stanęłam w drzwiach domu zakonnego. Dokładnie od miesiąca jakoś inaczej patrzę na otaczający mnie świat. Tydzień słuchania konferencji, tydzień medytacji za mną, czyli Fundament Wiary już jest. Czekają mnie kolejne etapy i nie mam wątpliwości, że tam wrócę, ponieważ sam człowiek nie jest w stanie aż tak doświadczyć Boga w Trójcy Świętej, zwłaszcza Jezusa. Zawsze byłam osobą wierzącą, ale po tygodniu milczenia mam wrażenie, że to nie była wiara w pełni. Zawsze wiedziałam po co żyję i dokąd zmierzam, ale ten cel nie był wyraźny tak jak jest teraz. Droga do Boga stała się jakby bardziej wyprostowana. Dostałam kilka poważnych wskazówek jak żyć. Kluczem do sukcesu okazuje się m.in. modlitwa do Jezusa i Maryji.
Milczałam przez tydzień. Dla wszystkich, także i dla mnie, było to nie do wyobrażenia. I jak się okazało to nie był problem. Wręcz przeciwnie. To było niesamowite przeżycie wsłuchać się w głąb siebie i w końcu móc usłyszeć głos Jezusa. Nie sądziłam, że skupienie się na sobie i na tym, co Bóg mówi tylko do mnie może być tak miłe, tak budujące, tak owocne. Nie powiem, że w modlitwie nie było innych, bo byli, ale to relacja Bóg – ja była najważniejsza. Brzmi egoistycznie, ale takie nie jest. Ten tydzień to czas przeznaczony tylko dla rekolektanta. To właśnie pozwoliło mi jasno uporządkować swoje emocje i to co robię w życiu.
Milczałam przez tydzień. Dla wszystkich, także i dla mnie, było to nie do wyobrażenia. I jak się okazało to nie był problem. Wręcz przeciwnie. To było niesamowite przeżycie wsłuchać się w głąb siebie i w końcu móc usłyszeć głos Jezusa. Nie sądziłam, że skupienie się na sobie i na tym, co Bóg mówi tylko do mnie może być tak miłe, tak budujące, tak owocne. Nie powiem, że w modlitwie nie było innych, bo byli, ale to relacja Bóg – ja była najważniejsza. Brzmi egoistycznie, ale takie nie jest. Ten tydzień to czas przeznaczony tylko dla rekolektanta. To właśnie pozwoliło mi jasno uporządkować swoje emocje i to co robię w życiu.
Dlaczego taki tytuł? Ponieważ ja naprawdę cały czas żywo tęsknię za tamtą ciszą, za tamtym spokojem, który naprawdę trudno utrzymać w życiu codziennym. Tęsknię za odpoczynkiem w Jezusie i z Jezusem. A odpoczywać można było zawsze. W kaplicy był wystawiony Najświętszy Sakrament i trwała wieczysta adoracja. Można było w każdym momencie przyjść, porozmawiać, pokontemplować lub pomilczeć w oczekiwaniu na odpowiedź na zadane pytanie. Trudno opisać te łaski, których tam się doświadcza. Trudno opisać cuda, czy przemiany, które zachodzą w każdym człowieku. To bardzo osobiste. I tak naprawdę, żeby tego doświadczyć trzeba pojechać i posłuchać siebie, ale poprzez Jezusa i Jego Miłość, Żywą Miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz