sobota, 30 czerwca 2012

Fons et culmen: Missa Novella – kolejna projektowa Msza św. Prymicyjna

Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię,
nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię,
prorokiem dla narodów ustanowiłem cię.
Jr 1,5

          Dnia 16. czerwca 2012 roku diecezji drohiczyńskiej przybyło pięciu kapłanów. Jednym z nich jest nasz współprojektowicz, ks. Błażej Samociuk.


          Ks. Błażej w naszym Projekcie wspominany jest często za sprawą niezwykłego wykonania melorecytacji pasyjnej w czasie nabożeństwa „Via Crucis” w 2011 roku w Warszawie. Ilekroć powracam do nagrania „Chryste Panie Wszechmogący”, jestem głęboko przekonana, że niezwykłość tego śpiewu musi wynikać z głębokiej miłości do Chrystusa. Bo nie można pięknie śpiewać czy mówić o Panu Jezusie, Jego męce, opowiadać o Prawdziwej Miłości, jeśli się tej Miłości nie poznało i nie ukochało.
          Sądzę, że nikt z nas nie spodziewał się, że jadąc do Kodnia z nadziejami na wygraną Polski w meczu z Czechami na Euro 2012, wrócimy co prawda bez awansu naszych piłkarzy, ale za to z sercami pełnymi wzruszeń i wdzięczności za dar kapłaństwa ks. Błażeja. Wybraliśmy się w składzie podwójnego kwartetu (czyt. 8 osób) żartując, że na dworze Zygmunta Starego taka ilość śpiewaków budziła wielki szacunek wśród nadwornych gości. W Terespolu przywitał nas sam Prymicjant i oddał w serdeczne dłonie brata Marka, który zawiózł nas do Kodnia drogą „nie najkrótszą, ale najładniejszą”, dzięki czemu mogliśmy także zatrzymać się w Kostomłotach, by nawiedzić neounicką cerkiew św. Nikity. W Kodniu przywitała nas Matka Boża – Królowa Podlasia i Matka Jedności, a także Siostry Sercanki, które użyczyły nam swojej gościny.

          Po opóźnionym przybyciu alumnów z Drohiczyna (naszych tenorów) i odbyciu szybkiej próby zaczęliśmy odliczać minuty do pierwszego gwizdka Craiga Thomsona. Nawet siostry Sercanki okazały się wiernymi kibicami drużyny narodowej i dały się wciągnąć, chociaż na chwilę, w oglądanie meczu. Niestety przegrana z Czechami okazała się brzemienna w skutki nie tylko dla reprezentacji Polski, ale także dla głosów męskich, które przerwaną meczem próbę przedprymicyjną skończyły dopiero po północy.
         Niedzielny poranek spędziliśmy w sielskiej atmosferze. Przygotowane przez Siostry śniadanie mogliśmy zjeść w ogrodzie, otoczeni zielenią i ciszą, wśród igrającego światłocienia... Jednak wkrótce przyszedł czas na ciężką pracę i ostatnie szlify nad pieśniami. Próba akustyczna w Bazylice wypadła dobrze, więc mogliśmy się skupić na dopracowywaniu szczegółów.
          W niedzielę, 17 czerwca, tuż przed południem, wraz z procesją całej wspólnoty parafialnej wyruszyliśmy do domu ks. Błażeja. Z kolei od domu rodzinnego do kościoła Prymicjanta otoczonego wieńcem z dębowych liści odprowadziły dziewczynki, które w tym roku przystąpiły do Pierwszej Komunii Świętej. O muzyczną oprawę procesji dbała miejscowa orkiestra dęta. Po powitaniu i pierwszych życzeniach rozpoczęliśmy mszę św. hymnem „O Stworzycielu, Duchu przyjdź”. Msza święta prymicyjna stała się okazją do dostrzeżenia cudu tajemnicy powołania, bo ks. Błażej, który jeszcze niedawno towarzyszył nam we wspólnym śpiewaniu nabożeństw, teraz stał się wyjątkowym narzędziem w rękach Pana Boga. Szczególnie wzruszającym momentem był dla mnie czas konsekracji, gdyż żywy i prawdziwy Chrystus stał się obecny w Najświętszym Sakramencie właśnie dzięki posłudze ks. Błażeja, dzięki jego wiernemu odpowiadaniu „tak” na Boże wezwanie. Po Eucharystii nadszedł czas na podziękowania, które były jakby na nowo wędrówką ks. Błażeja od domu rodzinnego do miejsca, w którym teraz stał – przy ołtarzu. Rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, kapłani – wszyscy mieli swój udział w kształtowaniu powołania ks. Błażeja. Na zakończenie każdy mógł otrzymać indywidualne błogosławieństwo prymicyjne, więc kapłańskie ręce miały od razu wiele do zrobienia, bo wspólnota parafialna nie zawiodła licznie przybywając na wspólne święto. W czasie błogosławieństwa prymicyjnego i my mieliśmy najwięcej śpiewania, chociaż dzieliliśmy się tą posługą z orkiestrą dętą.
          Po błogosławieństwie Prymicjant zaprosił wszystkich do wspólnego świętowania do pobliskiej szkoły. Podczas uroczystego obiadu pojawiła się okazja złożenia pisemnych pamiątkowych życzeń dla księdza Prymicjanta przy specjalnie zaaranżowanym stole, na którym płonęła lampa naftowa. Stała się ona symbolem tego wyjazdu, gdyż mieliśmy z nią sporo zabawy – po drodze wylała się z niej nafta. Przy okazji pozdrawiamy wszystkich podróżnych IC TLK, którzy mogą mieć dziwne odczucie, że w pociągu coś... śmierdzi... naftą?!
          A w Warszawie jak zwykle byliśmy zdziwieni, że czas minął tak szybko, że pora się rozstawać i to na dłużej, bo przed nami sezon urlopowy.

Joasia Krasowska

SOPRAN
Emilija Jermolavičiūtė
Jowita Sielska

ALT
Joanna Krasowska
Agnieszka Skórzewska

TENOR
al. Wojciech Łuszczyński
al. Przemysław Skierski

BAS
Przemysław Kisło
Krzysztof H Olszyński

piątek, 1 czerwca 2012

Pienińska majówka, czyli warsztaty w Szczawnicy

                
          Drugiego maja, na południu Polski, w Szczawnicy – pięknym i przyjemnym miejscu nad Dunajcem – udało nam się wszystkim spotkać kolejny raz w jednym miejscu. Każdy z innym bagażem, z wielu stron Polski, bo i z morskiego Sopotu czy Gdańska, Stargardu Szczecińskiego, stolicy, a nawet z Rzeszowa jechał z myślą, by otrzymać kolejne szlify swego głosu, a także odpocząć z przyjaciółmi od codziennych życiowych prac, czy wielkich miast. A myślę, że zdobyte tam wysokości, i te górskie, i dźwiękowe, były satysfakcjonujące dla każdego z nas.

          Nasze górskie trasy, choć zaplanowane za biurkiem, w praktyce okazywały się o wiele ciekawszymi, spontanicznymi jak i bardziej wymagającymi szlakami. I tak na przykład dzień poświęcony atrakcjom po słowackiej stronie, wśród których był czternastowieczny Czerwony Klasztor, okazał się całodniową wyprawą przez kilka pięknych, łączonych szlaków. Nasza ufność w znakowanie tras lekko nas zwiodła, ale chyba nikt z nas tego nie żałował. Szlaki, które razem pokonywaliśmy, przyniosły wiele satysfakcji w pokonywaniu siebie; dawki niesamowitych upojnych dla oczu widoków, odmiennego klimatu niż po polskiej stronie Pienin, a czasem chwil nawet lekko zakropionych dreszczykiem na plecach. 

          Potem przyszedł czas na zetknięcie się z muzyką, czyli czymś, co ukochaliśmy
sobie nawet przed górami. Nasza mentorka od śpiewu – Irena Miękina – jest niesamowicie trafna w odczytaniu każdego swego ucznia. Widać przez to, że jest wyjątkowo uzdolniona nie tylko muzycznie, bo i jakże wrażliwa w podejściu indywidualnym do każdego uczestnika warsztatów z osobna! Wie, czego każdy z nas potrzebuje, poznaje indywidualne warunki i możliwości, otwiera, poprawia, szlifuje, a także, a może przede wszystkim dodaje odwagi! I tak też było i tym razem, kiedy słyszeliśmy opinie, że nastąpił pewien progres. Choćby minimalne wypracowanie czegoś odnośnie techniki warsztatu wokalnego dawało coś na kształt delikatnego uskrzydlenia. Każdy z nas miał swoje indywidualne spotkanie poświęcone emisji głosu, potem natomiast przyszła kolej na spojenie wszystkich naszych barw i dźwięków w całość i to jak najbardziej jednolitą!

          Wspólnie pracowaliśmy nad techniką ogólną, jak i opracowaniem w szczególności trzech nowych utworów, które mamy w niedalekiej przyszłości wykonać na Mszy Świętej Prymicyjnej ks. Błażeja Samociuka, jednego z członków naszego Projektu. Po tym cudownym czasie przyszła chwila powrotu, która chyba zawsze nie jest łatwa, jednak w głowie mamy przyszłe ambitne plany. Już trwają dalsze przygotowania i próby na naszą niedaleką posługę muzyczną. Bo trudno jest długo wytrzymać bez tego co się uwielbia wspólnie robić :) 

Jowita Sielska