sobota, 13 sierpnia 2016

Świętujemy dziesięciolecie (4): kolejne gałęzie naszego drzewa

Odległość między Hajnówką a Szczecinem to w linii prostej około 660 km, asfaltem 769 km. Odległość ta przez dziesięć lat nabrała nowej treści. Jeśli nie dla wszystkich mieszkańców Podlasia i Pomorza Zachodniego, to przynajmniej dla prawie 180 osób, które przez dziesięć lat działalności Projektu Muzyczno-Liturgicznego „Wschód – Zachód” przebyli tę odległość nie raz i nie dwa. To już dziesięć lat, proszę Państwa.

Czwarta edycja Rekolekcji dla facetów (Wielki Post, 2010)
Nocne dyskusje w męskim gronie podczas pielgrzymki do Częstochowy zaowocowały refleksją, jak mało w dzisiejszym Kościele jest treści skierowanych do mężczyzn. Lub inaczej – bo właściwie nie o treści tu chodzi, a o formę. Słuchanie dzisiejszych nauk o potrzebie kochania, które w przeważającej mierze są słodkimi rozważaniami, a nie tworzeniem wyzwań, rozmija się z męską naturą. Jezus znacznie częściej przedstawiany jest jako Baranek Boży, pokornie prowadzony na rzeź. Niewielu kapłanów wspomina o tym, że ten sam Baranek jest zarazem Lwem Judy, który wiązał bicz ze sznurków i z zapalczywością wyrzucał kupców ze świątyni.
Piąta edycja Rekolekcji dla facetów (Adwent, 2011)
Te przemyślenia miały miejsce długo przed powstaniem Projektu Muzyczno-Liturgicznego „Wschód – Zachód”, lecz właśnie ta refleksja przyczyniła się do zorganizowania rekolekcji z naukami stanowymi dla mężczyzn. Pomysł wypłynął od Łukasza i w momencie, gdy na wschodzie trwały przygotowania do pierwszego Ave magne Rex caelorum, na zachodzie trwały rozmowy i próby do pierwszych rekolekcji. Łukasz zorganizował scholę męską, która miała śpiewać chorał gregoriański. Inicjatywę nazwaliśmy roboczo Rekolekcje dla facetów, jednak nazwa na tyle dobrze pasowała do tego, co ma się na rekolekcjach zadziać, że pozostaliśmy przy niej. W jedną z niedziel Adwentu AD 2008, podczas wieczornej mszy akademickiej w archikatedrze szczecińskiej rozpoczęła się pierwsza edycja rekolekcji. Do tej pory było ich siedem – pierwsze dwie w archikatedrze, kolejne w kościele św. Jana Ewangelisty.
Fons et culmen: Sicut cervus, Msza chrzcielna ze śpiewem Męskiej Scholi Tradycyjnej (Szczecin, 2012)
Za każdym razem schemat był ten sam – msza święta z towarzyszeniem Męskiej Scholi Tradycyjnej, śpiewającej pieśni chorałowe i tradycyjne, a następnie nauki stanowe dla mężczyzn. Rekolekcje odbywały się w Wielkim Poście i Adwencie, a nauki wygłaszali kapłani z różnych zgromadzeń: chrystusowcy, dominikanie, redemptoryści. W międzyczasie okazało się, że wielu księży ma problem z zapowiadaniem tychże rekolekcji, próbując zmiękczyć ich nazwę. Określali je jako Tak zwane Rekolekcje dla facetów. Dobrze, że nie Rekolekcje dla tak zwanych facetów! Nazwa ta jednak pokazuje tę stronę męskiej osoby, która nie chce być ułożona w formę „pana”, czy „mężczyzny”. Chce być facetem i tyle.
Trzecia edycja Rekolekcji dla facetów (Adwent 2009)
Na rekolekcjach jest krótko i po męsku. I są wyzwania. Pomińmy temat, jak wielkim wyzwaniem nieraz bywa ich organizacja, a wspomnienie o nich zakończmy pięknym przypadkiem, gdy jeden z uczestników przyszedł na rekolekcje z żoną. A właściwie to żona przyszła za nim, ponieważ nie wierzyła, że jej mąż chce iść na rekolekcje z nauką dla mężczyzn i sama musiała to sprawdzić. Rekolekcje dla facetów to fenomen skupiający facetów w różnym wieku: od studentów po emerytów. Jak szkoda, że nauk stanowych obecnie w Polsce jest tak niewiele.
Fons et culmen: Missa Novella (Hajnówka, 2010)
Rekolekcje dla facetów są formą naszej działalności w Szczecinie, wiążącą się z istnieniem Męskiej Scholi Tradycyjnej. Jednak nasi Projektowicze śpiewają na mszach świętych nie tylko podczas rekolekcji. Zdarza nam się śpiewać w całym kraju podczas wyjątkowo uroczystych mszy świętych, związanych z ważnymi momentami życia osób i wspólnot. Tę naszą działalność zatytułowaliśmy Fons et culmen (łac. źródło i szczyt), bowiem liturgia, a więc msza święta, powinna być dla każdego z nas źródłem i szczytem. Źródło odświeża, szczyt wynosi nas poza codzienność. Świetna więc to przestrzeń dla muzyki, zwłaszcza dla śpiewów chorałowych, które właśnie dla liturgii zostały powołane do istnienia i które śpiewane poza nią, w ramach koncertów, przypominają polne kwiaty w wazonie. Też  piękne, choć nie tak zachwycające jak z całym kontekstem łanów roślin zielnych.
Fons et culmen: Msza ślubna (Przelewice, 2010)

Pierwsze Fons et culmen było nad wyraz wyjątkowe i symboliczne. Zaśpiewaliśmy podczas ślubu naszej projektowej pary – Eli i Łukasza. Wychowana w Hajnówce Ela i pochodzący ze Szczecina Łukasz spersonifikowali swoim związkiem nasze wschodnio-zachodnie działania. Otrzymali od nas wielki bochen chleba z napisem WSCHÓD-ZACHÓD, a do niego twaróg hajnowski i paprykarz szczeciński (oprócz prezentu symbolicznego był, rzecz jasna, bardziej konkretny!). Do dziś w ramach Fons et culmen, czyli posługi śpiewem podczas mszy świętych sprawowanych przy wyjątkowych okazjach, śpiewaliśmy czternaście razy na terenie sześciu diecezji, z czego najwięcej (trzy) w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Hajnówce.
Fons et culmen: Missa Novella (Jastrzębia, 2011)
Przez ostatnie sześć lat, odkąd wykiełkował pęd Fons et culmen, zaśpiewaliśmy na trzech mszach świętych prymicyjnych. Missa Novella w naszym wykonaniu zawiera chorałowe części stałe, a pozostały repertuar w dużej mierze dobierany jest przez konsultacje z księdzem prymicjantem. Msza Sicut cervus to msza z sakramentem chrztu świętego – śpiewaliśmy ją dwukrotnie. Opiera się ona na śpiewach chorałowych oraz psalmach w opracowaniach renesansowych. Najczęściej jednak zdarzało nam się śpiewać podczas mszy ślubnych – aż siedem razy. Za każdym razem zaczynamy psalmem Wszytcy są błogosławieni, opowiadającym o tym, że wiernym sobie ludziom Bóg błogosławi długim życiem i licznym potomstwem. Później jest czas na antyfonę Ubi caritas et amor, a także psalm I ziemia, i cokolwiek, wychwalający tych, którzy unikają składania fałszywych przysiąg. Centralnym punktem śpiewów Liturgii Słowa Bożego jest jubilacyjna alleluia według melodii chorałowych.
Fons et culmen: Msza ślubna (2012). Nominacja w kategorii: Najzimniejszy śpiew projektowy.

Dwiema wyjątkowymi mszami Fons et culmen była Msza bez prądu oraz Terribilis. Pierwsza z nich została odprawiona w Nowogardzie, w Uroczystość Zwiastowania NMP AD 2012. Dzień po zaśpiewaniu Via Crucis, pozostała na miejscu Męska Schola Tradycyjna, posługiwała śpiewem podczas rokrocznie odprawianej w miejscowej parafii mszy bez prądu – a więc bez sztucznego oświetlenia i nagłośnienia. Jedyne światło pochodzi od świec, a głos ludzki ma swój naturalny zasięg (kiedyś właśnie taki definiowano zasięg wspólnoty liturgicznej – ograniczał ją naturalny zasięg głosu celebransa).
Fons et culmen; Missa Novella (Kodeń, 2012)

Druga ze wspomnianych mszy towarzyszyła konsekracji kościoła św. Klary w Hajnówce. Dzień po uroczystości konsekracji, w kościele miał miejsce odpust św. Klary, a my tego dnia po raz pierwszy posługiwaliśmy śpiewem w świątyni, która stała się naszą macierzystą na wschodzie kraju. Nazwa tej mszy – Terribilis – to początkowe słowo Introitu mszy świętej na konsekrację kościoła, który opowiada o tym, jak bojaźń Boża przepełnia świątynię. Tak zaczęła się nasza ścisła współpraca z Mniszkami Klaryskami od Wieczystej Adoracji w Hajnówce.
Fons et culmen: Missa Novella (Jastrzębia, 2011)
Właśnie w czasoprzestrzeni liturgii, gdy czas mierzony jest nie jako ten ziemski (chronos), ale ten niebiański (kairos) w pełni można docenić wartość muzyki religijnej, o ile została skomponowana z przeznaczeniem do użytku liturgicznego (nie mówimy tu bowiem o chociażby tańcach maryjnych z Montserrat). Jeśli ktoś intuicyjnie poczuje różnicę w tych czasach, nie będzie go nużył chorał, który pojedyncze sylaby potrafi multiplikować w nieskończoność. A jeśli ktoś przez zasłyszany nasz śpiew podczas mszy świętej poczuje, że jest gdzieś indziej, że to zupełnie inna przestrzeń, niż przestrzeń jego codzienności, to jesteśmy na dobrej drodze. Taki ktoś wszedł na szczyt. Niech teraz znajdzie na nim źródło.

Krzysztof H. Olszyński

Brak komentarzy: