Kiedy na dworze mróz
albo zaledwie kilka stopni powyżej zera, można zaszyć się w fotelu pod kocykiem
i z książką w dłoni. Można też zaparzyć herbatę i doprawić ją sokiem malinowym.
Można również przeczytać ten tekst, przenieść się do wrześniowej Barcelony i
powędrować ponad chmury – do Czarnulki z Montserrat.
Pod koniec września ubiegłego roku Projekt Muzyczno-Liturgiczny
„Wschód – Zachód” wyruszył w pielgrzymkę do Gwiazdy Morza – tej, która z masywu
Monserrat spogląda na Katalonię. Podczas nabożeństwa Stella splendensin monte śpiewamy wszystkie 10 zachowanych pieśni z
Czerwonej Księgi (El Libre Vermell de Montserrat), a w poniedziałek 29 września mogliśmy je zaśpiewać w miejscu,
w którym powstały. To był moment
kulminacyjny wędrowania, które poprzedziło kilka intensywnych dni w Barcelonie.
Gra świateł w Kościele Pokutnym Świętej Rodziny (Sagrada Familia) |
Barcelona – założona w III w. przed Chrystusem przez
Fenicjan, drugie co do wielkości miasto Hiszpanii, stolica Katalonii, której
dumą jest tak samo bazylika Gaudiego, jak i klub FC Barcelona. Miasto pełne
śladów przeszłości, a jednocześnie stale tętniące teraźniejszym życiem. Nie
sposób poznać ją całą w ciągu kilku dni, więc intensywność zwiedzania była
bardzo wysoka.
Casa Battló w dzielnicy Eixample |
Wnętrze katedry |
Kościół Santa Maria del Mar |
Barcelonę można oglądać z dwóch wzgórz: Tibidabo i Montjuïc. Na oba można wejść lub wjechać
specjalnymi kolejkami. A panorama z nich rozciąga się wyjątkowa. W sobotnie
przedpołudnie kroki części z nas skierowały się na wspaniałe wzgórze Tibidabo, na którym znajduję się piękny Kościół Pokutny Serca Jezusowego. Według
legendy to tu szatan zabrał Jezusa podczas kuszenia wypowiadając słowa tibi
dabo – Tobie dam, od tego też wzięła się nazwa tego wzniesienia. Już sama
podróż na górę była dla nas wielkim przeżyciem, ponieważ pierwszą część
odbyliśmy zabytkowym, niebieskim tramwajem, a później specjalną kolejką. Na miejscu
oczarował nas widok dwupoziomowej świątyni jak i roztaczająca się we wzgórza
panorama miasta. Niestety, nie udało nam się zobaczyć Majorki, którą stamtąd
widać przy dobrej widoczności; może to wina pogody, a może tego, że nie
wiedzieliśmy gdzie patrzeć. Drogę powrotną na dół odbyliśmy już pieszo,
podziwiając przy okazji wille piętrzące się przy Av. Tibidabo. Montjuïc
z kolei zapewniał niezwykłe widoki na port przemysłowy, nad którym lądowały
samoloty, a także nadmorskie dzielnice miasta. Na samym wzgórzu (jak mówi nazwa
– żydowskim), znajdował się zamek-twierdza oraz ogrody. Tu również opcja wjazdu
na górę kolejką linową i zejście piechotą okazała się najlepsza.
Panorama miasta z zamku na Montjuïc - w lewej części Sagrada Familia |
Czym byłaby Barcelona, gdyby nie najsłynniejszy klub piłkarski na świecie… Po porannych duchowych uniesieniach, wieczorem przyszedł czas na święto piłkarskie. Korzystając z układu kalendarza ligowego wybraliśmy się na stadion Camp Nou na mecz FCBarcelona – Grenada CF. Już w czasie rozgrzewki można było szybko się zorientować, że znaleźliśmy się na innej planecie, a poziom piłkarski nie ma nic wspólnego z naszą podwórkową kopaniną. Celne, długie podania, gra z pierwszej piłki, kiwki, no i najważniejsze – piękne bramki. Już po pierwszej połowie Barcelona prowadziła 3:0, by w drugiej odsłonie dołożyć kolejne 3 trafienia. Takim sposobem cała nasza piątka, która wybrała się na mecz, miała po jednej bramce tylko dla siebie, a pozostała trójka, która spędzała wieczór na mieście, musiała zadowolić się szóstą bramką na spółkę, Strzelali dla nas Neymar w 25, 44 i 65 minucie, Rakitić w 42 i Messi w 61 i 81. Po meczu był czas na setki zdjęć w tak wspaniały miejscu, jak i odwiedzenie oficjalnego sklepu FC Barcelona, w której znaleźć można wszystko, od koszulek, przez smoczki dla dzieci czy szczoteczki do zębów, do szlafroków i ołówków. Jednak gadżetem, który zyskał nasze największe zainteresowanie była trawa ze stadionu, którą oryginalność potwierdzał specjalny certyfikat. Czego chcieć więcej?
Wejście na Camp Nou |
Wreszcie Montserrat!
To masyw górski, na którym wśród fantazyjnych skał ukryty został klasztor
benedyktyński. Powstał on w miejscu, w którym odnaleziono drewnianą figurkę
Maryi, którą, według legendy, miał wyrzeźbić św. Łukasz. Matka Boża otrzymała
pieszczotliwą nazwę Czarnulka.
Przyjęło się mówić, że figurka przybrała czarny kolor od dymu ze świec
wotywnych. Maryja trzyma na jednym ręku Dzieciątko Jezus, a w dłoni drugiej
ręki jabłko. Je właśnie dotykają pielgrzymi, którzy modlą się przed figurą. Do
Montserrat jedzie się z Barcelony aż dwiema kolejkami. Nasze oczekiwanie było tak radosne, że znieśliśmy nawet
współpasażerów – klasę (czy nawet dwie) katalońskich gimnazjalistów. Wiek robił
jedno, hiszpański temperament dokładał swoje.
Myślę, że każdy z nas z wielką radością wkraczał na
dziedziniec, przechodząc pod wypisanymi na sklepieniu Stella splendens in monte. Dane nam
było w tym dniu uczestniczyć we mszy świętej, którą koncelebrował również
uczest- niczący w naszej pielgrzymce ksiądz Karol. A po mszy znów wędrowaliśmy,
również w górę, ku Maryi, której figurka została ustawiona ponad prezbiterium.
Każdy z nas pogrążył się w krótkiej modlitwie przed Matką Bożą, zawierzając jej
swoje i nasze sprawy. Również przejmujący był moment, kiedy usiedliśmy w
kaplicy za Maryją i zaczęliśmy śpiewać pieśni napisane specjalnie dla tego
miejsca. Imparayritz zabrzmiało tu
jeszcze intensywniej. Śpiewaliśmy również w grocie Santa Cova, w której znaleziono figurkę, a gdzie dziś znajduje się
jej replika, a także na ścieżce górskiej do groty prowadzącej. Dzięki tym
właśnie pieśniom mogliśmy poczuć klimat średniowiecznego pielgrzymowania do
tego najważniejszego dla Katalończyków sanktuarium.
łuku wejściowego słowami:
łuku wejściowego słowami:
Kiedy następnym razem będziemy uczestniczyć w nabożeństwie Stella splendens in monte, to doświadczenie
na pewno będzie nam pomagać w jego przeżywaniu. A my możemy właściwie cały czas
śpiewać w podzięce za ten czas: Ave
Maria, gratia plena, Dominus tecum, virgo serena!
Agnieszka Skórzewska
Anna Ryszawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz