sobota, 9 lipca 2016

Fons et culmen, czyli msza święta śpiewem bogata

Minęło sporo czasu, odkąd ogłaszaliśmy nasze ostatnie nabożeństwo. Nie oznacza to jednak, że w ostatnich miesiącach ustaliśmy w działaniach. Tak się akurat złożyło, że w tym roku wyjątkowo często zapraszani byliśmy do udziału w rodzinnych wydarzeniach, podczas których przygotowywaliśmy oprawę muzyczną mszy świętej. Takie msze święte przygotowane przez nas nazywamy FONS ET CULMEN.

Działania Projektu Muzyczno-Liturgicznego „Wschód – Zachód” można przyrównać do drzewa o trzech konarach. Pierwszym, zarówno chronologicznie, jak i pod względem naszego zaangażowania jest cykl nabożeństw okresowych, w których tło do rozważań danej tajemnicy stanowi dawna muzyka religijna. Drugim jest cykl Rekolekcji dla facetów z naukami stanowym dla mężczyzn, jakie przygotowujemy w Szczecinie. Trzecim zaś to posługa muzyczna podczas uroczystych mszy świętych sprawowanych w wyjątkowych okolicznościach.

Konstytucja o Liturgii nazywa Liturgię Świętą naszym źródłem i szczytem (łac. fons et culmen). Liturgia, czyli powszechna modlitwa Kościoła, powinna być dla nas źródłem, a więc siłą do codziennego życia, jak i szczytem, czyli najważniejszym wydarzeniem naszej codzienności. Właśnie określeniem Fons et culmen nazwaliśmy naszą posługę podczas sprawowanych w wyjątkowych okolicznościach uroczystych mszach świętych. Od początku tego roku zdarzyło się nam uczestniczyć w takich mszach pięć razy.

Pierwszą z uroczystych okazji była msza święta z udzieleniem sakramentu chrztu świętego córce naszego projektowego małżeństwa. Była to zarazem druga okazja w naszej historii do śpiewania przy tak radosnej okazji. Poprzednim razem, kilka lat temu w Szczecinie, przygotowaliśmy śpiewy chorałowe i renesansowe. Tym razem, w Warszawie, wzbogaciliśmy zestaw śpiewów o polskie rotuły (renesansowe pieśni bożonarodzeniowe), gdyż chrzest wypadał w styczniu.

Druga okazja towarzyszyła zupełnie innym chwilom. Żegnaliśmy naszych bliskich, a śpiewy chorałowe mszy Requiem towarzyszyły ich ostatniemu pożegnaniu. W tej roli nie mieliśmy możliwości jeszcze nigdy zaśpiewać, jednak mszę pogrzebową (nazywaną Requiem lub Missa pro defunctis) śpiewaliśmy już trzykrotnie – podczas koncertu w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa w Chwarszczanach (2011 r.), a także w ramach prowadzonego przez nas różańca wypominkowego Requiem aeternam. Tym razem śpiew ten pojawił się w najbardziej właściwym dla siebie kontekście – podczas dwóch mszy pogrzebowych, sprawowanych w Hajnówce. Naszych bliskich żegnaliśmy wtedy także ludowymi śpiewami o przemijaniu.

Kwiaty, również na torcie,
dostarczył Zielony Kombinat
Trzecia okazja była znów odmienna w nastroju. Wydawaliśmy za mąż dwie koleżanki z naszego śpiewaczego grona i obie zdecydowały się na powierzenie nam przygotowania oprawy liturgicznej mszy ślubnej. Odpowiedzialni byliśmy więc nie tylko za śpiew, lecz także za czytania. Pieśni, które śpiewamy przy okazji zawierania związku małżeńskiego, to śpiewy chorałowe, a także psalmy renesansowe. Mszę świętą rozpoczynamy psalmem Wszytcy są błogosławieni (Cyprian Bazylik, Jan Lubelczyk), opowiadającą o tym, że bogobojnemu człowiekowi Bóg błogosławi długim życiem i licznym potomstwem. Ofiarowanie to czas antyfony Ubi caritas et amor (Tam gdzie jest miłość, tam mieszka Bóg). A ponieważ był to ślub naszych koleżanek, nie zabrakło także ich ulubionych pieśni z repertuaru Projektu (O Virgo splendens). Naszym nowym odkryciem są pieśni ślubne ze Śpiewnika pelplińskiego, którego facsimilie ukazały się niedawno. Przy okazji pierwszego ślubu mieliśmy okazję świętować na skraju Puszczy Białowieskiej, podczas drugiego – w sercu Mazur. W obu przypadkach oprawę florystyczną kościoła zapewniał Zielony Kombinat, awangardowa pracownia florystyczna jednego z naszych Projektowiczów. Przed nami jeszcze jedna okazja ślubna; msza ślubna z cyklu Fons et culmen niedługo zabrzmi w Pustelni św. Salomei w Ojcowie.


Posługa śpiewem przy okazji wzniosłych wydarzeń to, jakkolwiek pusto by to nie brzmiało, wyjątkowo silne doświadczenie, które bardzo mocno pokazuje nam naturę śpiewu. W takich momentach bardzo łatwo przekonujemy się, jak bardzo ludzie nie chcą muzycznego banału, jak bardzo potrzebują wzniosłej oprawy takich wzniosłych chwil. Bardzo często to pragnienie pozostaje nieuświadomione do momentu, aż cała uroczystość dobiegnie końca. Niech przykładem będzie tutaj przyjęcie, bądź co bądź trudnego w odbiorze śpiewu żałobnego (pieśni chorałowe były bardzo skomplikowane jak na dzisiejsze standardy, a teksty pieśni ludowych mówiły o przemijaniu w sposób tak dosadny, w jaki dzisiaj o śmierci się nie mówi). Po pierwsze, znakomicie sprawdził się mieszanym środowisku wyznaniowym Podlasia, tworząc główną treść czuwania przy zmarłym. Po drugie, ludzie w takim momencie znacznie bardziej pragną poważnych, głębokich tekstów ze szlachetną melodią, o które nieraz trudno w codziennej praktyce wykonawczej podczas liturgii. Jeden z komentarzy po naszym śpiewie chorału podczas mszy pogrzebowej brzmiał: To był pogrzeb katolicki? To my takie śpiewy mamy?  I było to szczere zdziwienie z nutą zachwytu, nie oburzenia.

Frendsie - selfie wykonane z przyjaciółmi

Brak komentarzy: