Minęło sporo czasu, odkąd ogłaszaliśmy nasze ostatnie
nabożeństwo. Nie oznacza to jednak, że w ostatnich miesiącach ustaliśmy w
działaniach. Tak się akurat złożyło, że w tym roku wyjątkowo często zapraszani
byliśmy do udziału w rodzinnych wydarzeniach, podczas których przygotowywaliśmy
oprawę muzyczną mszy świętej. Takie msze święte przygotowane przez nas nazywamy
FONS ET CULMEN.
Działania Projektu Muzyczno-Liturgicznego „Wschód – Zachód”
można przyrównać do drzewa o trzech konarach. Pierwszym, zarówno chronologicznie,
jak i pod względem naszego zaangażowania jest cykl nabożeństw okresowych, w których tło do rozważań danej tajemnicy
stanowi dawna muzyka religijna. Drugim jest cykl Rekolekcji dla facetów z naukami stanowym dla mężczyzn, jakie
przygotowujemy w Szczecinie. Trzecim zaś to posługa muzyczna podczas uroczystych mszy świętych sprawowanych w
wyjątkowych okolicznościach.
Konstytucja o Liturgii nazywa Liturgię Świętą naszym źródłem
i szczytem (łac. fons et culmen). Liturgia,
czyli powszechna modlitwa Kościoła, powinna być dla nas źródłem, a więc siłą do
codziennego życia, jak i szczytem, czyli najważniejszym wydarzeniem naszej
codzienności. Właśnie określeniem Fons et
culmen nazwaliśmy naszą posługę podczas sprawowanych w wyjątkowych
okolicznościach uroczystych mszach świętych. Od początku tego roku zdarzyło się
nam uczestniczyć w takich mszach pięć razy.

Druga okazja towarzyszyła zupełnie innym chwilom. Żegnaliśmy
naszych bliskich, a śpiewy chorałowe mszy Requiem
towarzyszyły ich ostatniemu pożegnaniu. W tej roli nie mieliśmy możliwości
jeszcze nigdy zaśpiewać, jednak mszę pogrzebową (nazywaną Requiem lub Missa pro
defunctis) śpiewaliśmy już trzykrotnie – podczas koncertu w ramach
Europejskich Dni Dziedzictwa w Chwarszczanach (2011 r.), a także w ramach
prowadzonego przez nas różańca wypominkowego Requiem aeternam. Tym razem śpiew ten pojawił się w najbardziej
właściwym dla siebie kontekście – podczas dwóch mszy pogrzebowych, sprawowanych
w Hajnówce. Naszych bliskich żegnaliśmy wtedy także ludowymi śpiewami o
przemijaniu.
![]() |
Kwiaty, również na torcie, dostarczył Zielony Kombinat |
Trzecia okazja była znów odmienna w nastroju. Wydawaliśmy za
mąż dwie koleżanki z naszego śpiewaczego grona i obie zdecydowały się na
powierzenie nam przygotowania oprawy liturgicznej mszy ślubnej. Odpowiedzialni
byliśmy więc nie tylko za śpiew, lecz także za czytania. Pieśni, które śpiewamy
przy okazji zawierania związku małżeńskiego, to śpiewy chorałowe, a także
psalmy renesansowe. Mszę świętą rozpoczynamy psalmem Wszytcy są błogosławieni (Cyprian Bazylik, Jan Lubelczyk),
opowiadającą o tym, że bogobojnemu człowiekowi Bóg błogosławi długim życiem i
licznym potomstwem. Ofiarowanie to czas antyfony Ubi caritas et amor (Tam
gdzie jest miłość, tam mieszka Bóg). A ponieważ był to ślub naszych
koleżanek, nie zabrakło także ich ulubionych pieśni z repertuaru Projektu (O Virgo splendens). Naszym nowym
odkryciem są pieśni ślubne ze Śpiewnika
pelplińskiego, którego facsimilie ukazały się niedawno. Przy okazji
pierwszego ślubu mieliśmy okazję świętować na skraju Puszczy Białowieskiej,
podczas drugiego – w sercu Mazur. W obu przypadkach oprawę florystyczną
kościoła zapewniał Zielony Kombinat, awangardowa pracownia florystyczna jednego
z naszych Projektowiczów. Przed nami jeszcze jedna okazja ślubna; msza ślubna z
cyklu Fons et culmen niedługo zabrzmi
w Pustelni św. Salomei w Ojcowie.
Posługa śpiewem przy okazji wzniosłych wydarzeń to,
jakkolwiek pusto by to nie brzmiało, wyjątkowo silne doświadczenie, które
bardzo mocno pokazuje nam naturę śpiewu. W takich momentach bardzo łatwo
przekonujemy się, jak bardzo ludzie nie chcą muzycznego banału, jak bardzo
potrzebują wzniosłej oprawy takich wzniosłych chwil. Bardzo często to
pragnienie pozostaje nieuświadomione do momentu, aż cała uroczystość dobiegnie
końca. Niech przykładem będzie tutaj przyjęcie, bądź co bądź trudnego w
odbiorze śpiewu żałobnego (pieśni chorałowe były bardzo skomplikowane jak na
dzisiejsze standardy, a teksty pieśni ludowych mówiły o przemijaniu w sposób
tak dosadny, w jaki dzisiaj o śmierci się nie mówi). Po pierwsze, znakomicie
sprawdził się mieszanym środowisku wyznaniowym Podlasia, tworząc główną treść
czuwania przy zmarłym. Po drugie, ludzie w takim momencie znacznie bardziej
pragną poważnych, głębokich tekstów ze szlachetną melodią, o które nieraz
trudno w codziennej praktyce wykonawczej podczas liturgii. Jeden z komentarzy
po naszym śpiewie chorału podczas mszy pogrzebowej brzmiał: To był pogrzeb katolicki? To my takie śpiewy
mamy? I było to szczere zdziwienie z
nutą zachwytu, nie oburzenia.
![]() |
Frendsie - selfie wykonane z przyjaciółmi |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz